Pierwsza Ekstremalna Droga Krzyżowa w Diecezji Łowickiej
W nocy z 22 na 23 marca odbyła się pierwsza w tym roku w diecezji Ekstremalna Droga Krzyżowa. 30 pątników wyruszyło z Żyrardowa do sanktuarium Pani Jazłowieckiej w Szymanowie.
Nocną pielgrzymkę rozpoczęli Eucharystią w kościele Matki Bożej Pocieszenia w Żyrardowie, której przewodniczył proboszcz ks. Adam Bednarczyk.
Ciepło ubrani, zaopatrzeni w plecaki i pakiety EDK, w których znajdowały się plan trasy, rozważania i opaska odblaskowa, pątnicy rozpoczęli Drogę Krzyżową, która wynosiła 46 km. Trasę opracował Paweł Łęcki. – W okolicy mamy kilka sanktuariów, a w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej ważny jest cel. Dobrze, by był nim kościół, miejsce, w którym spotkamy się z Bogiem. Wybraliśmy sanktuarium w Szymanowie, bo tam czeka na nas Matka. Od trzech lat naszą wędrówkę kończymy właśnie u niej – mówi Paweł.
Od trzech lat w EDK bierze udział Agata Gałązka. – Zaczynałam z Warszawy do Sulejówka, później też szłam warszawską trasą, teraz wędruję po znanych mi okolicach. Należę do związku strzeleckiego, w którym chodzimy na marsze ok. 50 km, ale ta trasa to nie jest zwykły marsz. Na końcu, przy ostatniej stacji, człowiek naprawdę nie ma już sił. Zmęczeniu fizycznemu „dokłada” zmęczenie psychiczne i wysiłek duchowy. Do celu ciągnie mnie intencja i myśl, że robię to, by pogłębić relację z Bogiem. Jeśli da mi siły i dziś dojdę, to pójdę także za tydzień z Puszczy Mariańskiej – mówi Agata. W podjęciu wyzwania jakim jest EDK ważne jest przygotowanie fizyczne. Ci, którzy wędrują już kolejny raz doradzają, by kilka dni wcześniej chodzić na spacery, ćwiczyć mięśnie nóg i oddech, a podczas trasy nie robić długich przerw, by mięśnie „nie zdążyły odpocząć”.
Po całonocnej wędrówce w milczeniu pierwsi pątnicy do sanktuarium dotarli ok. 5.30. Nie wszyscy doszli do celu. Niektórzy wrócili do domu w połowie trasy, inni tuż przed końcem. – Najważniejsze dla mnie jest to, że podjęłam wyzwanie. Zmierzyłam się ze swoją wiarą, bólem, trudem. Opuściłam strefę komfortu. Drogę dokończę już w domu, ale i tak dostałam w kość i Bogu za to dziękuję. Nogi już nie pracują, ale głowa i serce zaczęły na nowo, czekam i pracuję nad owocami tej trasy – mówi jedna z uczestniczek Ekstremalnej Drogi Krzyżowej z Żyrardowa.
Tekst i zdjęcia dzięki uprzejmości redakcji łowickiej „Gościa Niedzielnego”.
Więcej o wydarzeniu na stronie internetowej Lowicz.gosc.pl