List Biskupa Łowickiego na Uroczystość Świętej Wiktorii, dziewicy i męczennicy
Czy Chrystus w nas zwycięży?
Umiłowani w Chrystusie Panu,
Siostry i Bracia,
- Prawda życia wiarą prowadzi do prawdy świętowania zwycięstwa wiary
Zbliżamy się do uroczystego obchodu Narodowego Święta Niepodległości, a jednocześnie – co dla nas jest szczególnie ważne – także Uroczystości św. Wiktorii, patronki naszej diecezji i miasta Łowicza. Te odległe w historii wydarzenia – męczeńska śmierć św. Wiktorii w roku 250 i odzyskanie przez Polskę niepodległości w roku 1918 – które dzieli blisko 1700 lat, łączy jedno hasło i zawarta w nim treść – zwycięstwo wiary.
Można powiedzieć, że to zwycięstwo zostało od samego początku wpisane w życie naszej Patronki poprzez imię, które otrzymała. Znamy ją jako Wiktorię, czyli tę, której tożsamość i świadectwo życia spełnia się właśnie w zwycięstwie. Lecz to spełnienie nie dokonało się z samego brzmienia otrzymanego imienia, ale z wypełnienia życiowego zadania, które Wiktoria przyjęła wraz z jego nadaniem. Zwycięstwa trzeba bowiem najpierw się nauczyć w podejmowanej codziennie trosce o wiarę i walce o jej zachowanie, aby je ostatecznie odnieść i utrwalić na wieczność.
Zwycięstwo zostało wpisane także w tożsamość naszego narodu, gdy Polska przyjęła Chrzest, w którym ku wolności wyswobodził nas Chrystus (Ga 5, 1). Podobnie jak w życiu św. Wiktorii tak i w historii naszego narodu nie było to zwycięstwo sił tego świata, lecz zwycięstwo ducha nad mocami ciemności ujawniającymi się w różnorodnej przemocy zła. Zwycięstwo wiary jest bowiem szansą życia w wolności – także politycznej – dla tych, których duch nie ulega zniewoleniu złem. Jest to zatem zadanie zachowania czystości serca.
Przyznajmy rację stwierdzeniu, że nasze świętowanie odzyskanej niepodległości, a także uroczyste oddawanie czci św. Wiktorii jest o tyle duchowo i moralnie uprawnione, o ile w życiu osobistym i we wspólnocie naszego narodu podejmujemy troskę, a w niektórych okolicznościach także konieczną walkę, o czystość serc. W przeciwnym razie byłaby to obłuda i hipokryzja.
Jest to bowiem ta sama troska i walka, którą wypełnił swym życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezus Chrystus i którą pozostawił jako misję Apostołom i Kościołowi. Jest to ta sama troska i walka, którą dzięki mocy swej wiary podjęła i w której wytrwała do śmierci św. Wiktoria. Jest to ta sama troska i walka, którą przez pokolenia podejmowali nasi ojcowie w duchu Ewangelii i świętej wiary Kościoła. Jesteśmy więc spadkobiercami wielkiego dziedzictwa wiary, którego ostatecznym sensem jest wolność – zbawienie doczesne i wieczne nas i następnych pokoleń.
Mógłby więc ktoś powiedzieć, że skoro aż tyle duchowego i moralnego wysiłku potrzeba, żeby świętować niepodległość i czcić św. Wiktorię, to może my nie jesteśmy godni, by to uczynić. Przecież tyle w nas słabości. Tyle zła ujawnia się obecnie w naszym życiu osobistym, w życiu Kościoła i skłóconego narodu. Może lepiej zrezygnować z takich uroczystości, które mogłyby być odczytane jako obraz obłudy i hipokryzji i jako kolejne manifestacje nic niewnoszące w rzeczywiste doświadczenie życia i wiary?
Cóż zatem odpowiemy wątpiącym i krytykującym nasze prawo do świętowania? Cóż odpowiemy zniechęconym, którym z tych i innych powodów nie będzie się chciało i opłacało wziąć udziału w uroczystościach kościelnych i państwowych?
Odpowiemy tak: może dziś jeszcze nie umiemy tak żyć jak Jezus Chrystus i tak wierzyć jak Apostołowie, św. Wiktoria i wszyscy święci Kościoła. Może dziś jeszcze nie potrafimy tak walczyć duchem i orężem za Boga, Honor i Ojczyznę, jak wielcy, a dla potomnych często bezimienni i nieznani patrioci i bohaterowie naszego narodu. Może i jest w nas jeszcze tyle zła, że nie jesteśmy godni świętować.
Lecz w tym dylemacie tak naprawdę słuszne jest tylko jedno pytanie i właściwa jest tylko jedna odpowiedź. Jest to pytanie, czy chcemy się uczyć? Czy chcemy się uczyć wiary, która prowadzi do wolności? I jest to jedna odpowiedź, że właśnie w nauce wiary jest nasza nadzieja wolności – nadzieja prawdy życia i prawdy świętowania.
2. Dziś zrób coś, czego innym się nie chce, a jutro będziesz miał to, czego inni pragną
Słowo Boże dzisiejszej niedzieli ukazuje prawdę, że walka o czystość serc, o prawdę życia i prawdę świętowania, czyli prawdę czci oddawanej Bogu, była konieczna w każdej epoce i w każdym czasie na przestrzeni dziejów.
Pierwsze czytanie piętnuje hipokryzję, obłudę i zakłamanie, które dotykało kapłanów Starego Przymierza i prowadziło do sprzeniewierzenia się całego ludu Izraela wobec Prawa Bożego. Te same zarzuty wyraził w słowach Ewangelii Jezus Chrystus wobec żyjących w Jego czasach uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Z tymi samymi słabościami podejmował osobistą walkę św. Paweł później – już w czasach Kościoła – sam przyjmując postawę umartwienia, skromności i uniżenia, aby nie ulec hipokryzji i uczynić owocnym głoszenie słowa Bożego. Także dzisiaj w wielu przypadkach Kościół boryka się z problemem autentyzmu świadectwa wiary swych pasterzy i wiernych, do którego jest zobowiązany wobec Boga i wobec świata. To ta sama walka.
Intencją wszystkich tych zapisanych w Piśmie Świętym surowych upomnień i także intencją wyznania popełnionych w dzisiejszym Kościele błędów nie jest jednak ostateczne potępienie i odrzucenie sprawców i ofiar zła, lecz zawsze wezwanie do nawrócenia, czyli do nauki wiary. Wiara bowiem, chociaż przede wszystkim jest łaską daną od Boga, jest też w ludzkim doświadczeniu wiernością i posłuszeństwem przyjętej prawdzie, czyli wyuczonym i praktykowanym w codzienności postępowaniem według jej zasad.
Gdybyśmy zapytali św. Wiktorię w jaki sposób, jako zaledwie dwudziestoletnia, delikatna kobieta, odniosła zwycięstwo wiary w tak dramatycznym i bolesnym doświadczeniu uwięzienia, sądu oraz męczeństwa, zapewne usłyszelibyśmy, że było to możliwe dzięki solidnemu przygotowaniu do przyjęcia sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego, a więc chrztu, pojednania – spowiedzi, bierzmowania i Eucharystii. Uczono bowiem wiary zanim jej udzielano przez łaskę sakramentów.
W praktyce ówczesnego Kościoła był zwyczaj poprzedzania udzielenia tych sakramentów długotrwałą pokutą, czyli ćwiczeniem uwalniania się od kłamstwa, grzesznego życia i złych nawyków oraz wzrastania w posłuszeństwie wobec prawdy oraz zasad moralnych i duchowych Ewangelii. Chrzest w starożytnym Kościele był rozumiany jako pieczęć potwierdzająca już osiągnięty przez pokutę sposób życia zgodny z zasadami wiary. W przeciwnym razie nie dopuszczano chętnych do przyjęcia sakramentów, gdyż sprzeniewierzenie się otrzymanej łasce życia Bożego z powodu braku umiejętności właściwego postępowania rozumiano jako niewybaczalne wręcz bluźnierstwo.
Czego zatem nam brakuje, byśmy i my mogli odnieść zwycięstwo w wierze? Brakuje nam pokuty. To dziś nieznane i bardzo niemodne, wręcz budzące niechęć, a nawet agresję słowo. Pokuta nie jest jednak karą ani jakimś krzywdzeniem siebie dla idei albo jeszcze gorzej – jak niektórzy myślą – dla przyjemności Pana Boga, tak jakby On lubił patrzeć na cierpienie ludzi. Pokuta jest po prostu praktyczną nauką nowego życia według wiary. Nauką niechcianą, bo bolesną dla tych, którym wygodnie i korzystnie żyje się w grzechu i kłamstwie.
Użyjmy przykładu z doświadczenia sportowców. Czy dla nich trening jest karą albo krzywdą? Czy są niewolnikami i nie mają wyboru? Czy ból odczuwany przez nich w czasie wyczerpujących ćwiczeń jest celem samym w sobie i do tego jeszcze przyjemnością trenerów? Absolutnie nie! Lecz owszem, wszystko to, co tak wiele kosztuje, jest nieuchronną koniecznością dla oczekiwanych i możliwych do osiągnięcia sukcesów. Obowiązuje tu zasada: Dziś zrób coś, czego innym się nie chce, a jutro będziesz miał to, czego inni pragną – osiągniesz zwycięstwo.
Tak samo jest w dziedzinie życia duchowego. Moglibyśmy sparafrazować przytoczoną powyżej zasadę: dziś podejmij pokutę, której inni nie chcą, a jutro będziesz w niebie, którego inni pragną. Nauka wiary, czyli osobiste ćwiczenia w praktyce pobożności i posłuszeństwie wobec zasad moralnych i duchowych prowadzą do życia w wolności od zła i ostatecznego zwycięstwa w wierze. Tego uczy nas właśnie św. Wiktoria. Tego świadkami są także bohaterowie, których ofierze życia i krwi zawdzięczamy niepodległość naszej Ojczyzny.
3. Czy Chrystus w nas zwycięży?
Odpowiedź na to pytanie w swych skutkach sięga aż do wieczności. Dziś żyjemy nadzieją tego zwycięstwa i możemy umocnić tę nadzieję naszym przyznaniem się do Chrystusa poprzez wyznanie wiary. Szczególną okazją do tego wyznania oraz do uczczenia św. Wiktorii jako naszej patronki będą uroczystości w Łowiczu, w dniu Święta Niepodległości 11 listopada.
W tym wyjątkowym dniu, jak zawsze po modlitwie o godzinie 1000 z kościoła pw. Świętego Ducha wyruszy procesja z relikwiami św. Wiktorii, w której udział będzie właśnie wyrazem naszej wiary, nadziei i miłości. Wiary w zwycięstwo Chrystusa, nadziei na nasz osobisty udział w tym zwycięstwie i miłości – miłości do Chrystusa i do Kościoła, który pomimo odniesionych ran i nieustannych trudności uczy nas zasad wiary i umożliwia życie w łasce Bożej poprzez dar sakramentów.
Zapraszam do udziału w tej procesji i całej uroczystości wszystkie stany naszego Kościoła Diecezjalnego: kapłanów, osoby życia konsekrowanego, wspólnoty parafialne, ruchy i stowarzyszenia katolickie, szkoły, rodziny, młodzież i dzieci. Zapraszam wszystkie władze i instytucje życia społecznego naszego miasta i naszej diecezji. Wszyscy dajmy świadectwo naszej nadziei w zwycięstwo Chrystusa na dziś i na zawsze w nas i w naszej Ojczyźnie.
Procesja zakończy się na Starym Rynku modlitwą w intencji Ojczyzny, miasta i diecezji oraz uroczystym błogosławieństwem relikwiami św. Wiktorii. Następnie udamy się do bazyliki katedralnej na Mszę świętą, której będzie przewodniczył i homilię wygłosi abp Władysław Ziółek, metropolita łódzki senior.
Na czas przygotowania do udziału w planowanych uroczystościach i na osobistą odpowiedź w duchu wiary przynoszącej zwycięstwo przyjmijcie moje błogosławieństwo
+ Andrzej Franciszek Dziuba
Biskup Łowicki