Zakończenie nowenny u s. Nazaretanek w Żdżarach
W Żdżarach i Roszkowej Woli trwają przygotowania do odpustu ku czci bł. Franciszki Siedliskiej.
W kwietniu, w rocznicę beatyfikacji, a także w listopadzie, kiedy przypadają rocznice urodzin (12 listopada 1842), śmierci (21 listopada 1902), a także dzień liturgicznego wspomnienia błogosławionej (25 listopada), w Roszkowej Woli – miejscu urodzenia i Żdżarach – domu rodzinnym, szczególnie pamięta się o bł. Franciszce Siedliskiej. Myliłby się ten, kto by sądził, że tylko w tym czasie bł. Franciszka, która po wstąpieniu do zgromadzenia przyjęła imię Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, jest proszona o pomoc i wstawiennictwo. Sąsiedzi świętej każdego dnia, w każdej potrzebie proszą ją o pomoc. Robią to, bo wiedzą, że na nią zawsze mogą liczyć. Z roku na rok rośnie grono osób, uzdrowionych, ocalonych za jej pośrednictwem.
W kaplicy Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu w Żdżarach, od 16 listopada trwała nowenna do błogosławionej. Dla tych, którzy nie mogli osobiście modlić się przed jej relikwiami, nazaretanki przygotowały specjalne filmiki z nowenną, by w ten sposób mogli włączać się w modlitwę. W sobotę 24 listopada, ostatniego dnia nowenny, po modlitwach i oddaniu czci relikwiom, uczniowie miejscowej szkoły przygotowali przedstawienie o bł. Franciszce, swojej patronce. Młodzież przypomniała pierwsze lata jej życia przepełnione chorobą, naukę, spotkania z kierownikiem duchowym, którym był kapucyn Leander Lendzian, momenty zaprzyjaźniania się z Bogiem, ale także opór ojca, który nie godził się na to, by jego córka została zakonnicą. Młodzi aktorzy przypomnieli także moment nawrócenia się ojca, spotkanie Franciszki z Ojcem Świętym, założenie zgromadzenia. Odgrywane sceny u wielu osób wywoływały niemałe wzruszenie.
Później przy herbacie i cieście, dalsi i bliżsi sąsiedzi oraz czciciele chętnie opowiadali o pomocy, jakiej im udzieliła błogosławiona.
– Przez kilka lat bezskutecznie staraliśmy się o dziecko – mówi Agnieszka Tulin. – W modlitwę włączyły się siostry. I pojawił się Kuba, a za 8 lat urodziła się Daria, która też została wymodlona. Pomiędzy narodzinami jednego a drugiego dziecka miałam jedno poronienie, dlatego czekając na Darię, modliliśmy się nieustannie do Matki Franciszki – wspomina pani Tulin, która o bł. Franciszce pamięta każdego dnia. Rodzina Tulinów przez błogosławioną zżyła się też z siostrami. –Tu jest taki mały Nazaret. Siostry nigdy nie odmawiają pomocy zarówno w sprawach duchowych, jak i innych. Wszyscy mamy dążyć do świętości. Drogowskazem jak to robić, jest bł. Franciszka. Dziś jesteśmy bardzo wzruszeni. Nasz syn grał w przedstawieniu, był kapucynem. Patrząc na niego pomyślałam, że gdyby Bóg go powołał do kapłaństwa, na pewno byśmy mu nie bronili. Czujemy, że to jest dziecko Boga – wyznaje pani Agnieszka.
Wiele błogosławionej zawdzięcza rodzina Dobrodziejów, w której każdy członek rodziny ma w sercu wdzięczność za cudowną interwencję. – Jesteśmy jej sąsiadami – mówi Iwona Dobrodziej. – Wiele jej zawdzięczamy. Mój mąż został przez nią uzdrowiony w 1993 roku. Był po ciężkim wypadku w gospodarstwie rolnym. Lekarz stwierdził, że jest już nie do uratowania, ale w kilka godzin sytuacja się zmieniła i wszystko się odwróciło – opowiada pani Iwona. – Byłem bardzo poturbowany przez kombajn do ziemniaków. Miałem poharataną nogę i głowę, dziurę w płucach, złamane żebra. Kiedy nie dawano mi wielkich szans, jedna z sióstr przywiozła relikwie bł. Franciszki. W tym samym czasie siostry zaczęły odmawiać nowennę. No i wyzdrowiałem. Miałem wtedy 18 lat. Od tamtej pory błogosławiona jest bardzo ważną kobietą w moim życiu. Jak coś się złego dzieje, wiem, kogo prosić o pomoc – mówi ze wzruszeniem pan Jacek.
Co ciekawe, nie tylko rodzice mają powody do dziękczynienia. O szczególnej relacji z Franciszką mówi także córka Iwony i Jacka Dobrodziejów, 12-letnia Agatka, która w przedstawieniu wcieliła się w rolę świętej. – Cudownie było choć przez chwilę być Franciszką. Trochę zajęło mi nauczenia się roli. Ona jest moją ulubioną świętą. Gdyby nie ona, nie byłoby mojego taty. Ale to nie jedyny cud. Kiedyś modliłam się bardzo gorliwie za s. Bogusławę, która miała raka. Po pewnym czasie poszła do lekarza zapytać, co z jej stanem zdrowia i usłyszała, że stał się cud. Wtedy powiedziała, że dziecko jej to wyprosiło. Wierzę, że Franciszka pomogła też w zbiórce pieniędzy na leczenie mojej kuzynki, która musiała mieć przeszczep. Kiedy zaczęliśmy ją prosić o wstawiennictwo, wiele osób wpłaciło pieniądze i przeszczep się udał. Błogosławiona pomaga mi też w szkole – opowiada Agata.
O cudownych interwencjach opowiadają także inni. W ciągłej nowennie do błogosławionej jest Krystyna Mikuła, która z bł. Franciszką przeżywa swoją chorobę. Wdzięczna za uzdrowienia męża i syna jest też Małgorzata Sarnecka.
W niedzielę w liturgiczne wspomnienie w kaplicy sióstr odbędzie się wieczór uwielbienia. Dzień później, o 7.30, w kościele parafialnym w Żdżarach zostanie odprawiona Msza św. w intencjach powierzonych bł. Franciszce. W sobotę 1 grudnia w Roszkowej Woli Mszę św. o godzinie 12.00 pod przewodnictwem bp Wojciecha Osiala poprzedzi występ dzieci z Roszkowej Woli.
Tekst i zdjęcia dzięki uprzejmości redakcji łowickiej „Gościa Niedzielnego”.
Więcej o wydarzeniu na stronie internetowej Lowicz.gosc.pl