423. Seminaryjna pielgrzymka do Rzymu – część 10

5 MAJA 2014
admin

Po odprawieniu Mszy św. w kaplicy domu oo. jezuitów, poszliśmy posilić się przed zwiedzaniem Ljubljany. Na śniadanie przybył ks. Rafał, misjonarz z Polski, który posługuje w pobliskim Logatecu. Ks. Rafał przywiózł ze sobą z parafii kleryka Jerneja z miejscowego Seminarium. Jernej wprowadził nas do gmachu swojego WSD i w kilkusetletniej bibliotece, pełnej starych woluminów, przedstawił nam obraz Kościoła na Słowenii. A trzeba wiedzieć, że jest to bardzo tragiczna i bolesna karta dziejów. Jednym z obrazów życia Kościoła w czasach komunizmu (wtedy była to część Jugosławii), który wstrząsnął nami w szczególny sposób, był przykład biskupa, którego komuniści zatrzymali w drodze na bierzmowanie, oblali benzyną i podpalili. Biskup przeżył, ale okaleczenia pozostały mu do końca życia.

Choć Słowenia cieszy się niepodległością od niedawna (od 25 czerwca 1991 roku), to jednak tereny, na których stoi dzisiejsza Ljubljana pamiętają czasy rzymskie. Stolica Słowenii była bowiem najwyżej na północ wysuniętą placówką Imperium Rzymskiego i nosiła wtedy nazwę Emona. W czasach komunizmu tereny te przeszły ogromną indoktrynację antykościelną i antyreligijną, co, jak wspominał Jernej, bardzo widać w życiu codziennym lokalnej społeczności, a jeszcze bardziej w życiu publicznym Słowenii. Wiele ofiar byłego reżimu wciąż czeka na moralną rehabilitację i oddanie im należnego szacunku. Jednym ze śladów działania komunizmu jest symbol Ljubljany, którym jest smok. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nie ma w tym żadnego podtekstu, ale należy pamiętać, że pierwotnym symbolem miasta był św. Jerzy, który włócznią przebija smoka. Mówiąc z dużą dozą ironii, komuniści pozbyli się tego, co legendarne i bajkowe, a zostawili to, co jest prawdziwe. Pozostał smok, a w ten sposób, za symbol Ljubljany obrano diabła, którego przedstawieniem jest przecież smok.

W Ljubljanie nawiedziliśmy jeszcze dwie świątynie. Najpierw weszliśmy do katedry, zatrzymując się na modlitwie i podziwiając dzieła sztuki, które kryją mury tego kościoła. Następnie wstąpiliśmy na chwilę do kościoła oo. franciszkanów, by jeszcze raz polecić Bogu lud Słowenii i stałe nasze intencje.

Po przechadzce Starówką, której kształt architektoniczny w dużej mierze nadał wielki miejscowy artysta-architekt Józef Plecznik, wyjechaliśmy do narodowego sanktuarium w Brezje. Także tam towarzyszyli nam ks. Rafał i kl. Jernej. Brezje jest malutką miejscowością, ale w świątyni znajduje się obraz Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, pod zawołaniem „Marija Pomagaj”. Maryja z Brezje jest niezbyt wierną kopią obrazu Łukasza Cranacha st. z katedry św. Jakuba w Innsbrucku, namalowaną w 1814 roku przez Leopolda Layera z Kranja. By oddać cześć Maryi wokół obrazu przeszliśmy na kolanach, podobnie jak czyni się to na Jasnej Górze i do czego zachęca miejscowy zwyczaj. Na ścianach wokół kapliczki, w której znajduje się łaskami słynący obraz, wiszą liczne wota, świadczące o tym, jak bardzo Maryja wysłuchuje kierowanych za Jej pośrednictwem modlitw. Z Brezje podjechaliśmy jeszcze do niewielkiej turystycznej miejscowości Bled, w której znajduje się niezwykle malowniczo położone jezioro. Na środku jeziora jest wyspa, a na niej kościół. Objechaliśmy całe jezioro zachwycając się pięknem tego zakątka.

Potem wróciliśmy na obiad i podziękowaliśmy naszym przewodnikom. Ks.
Rafał, choć następnego dnia wybierał się na kanonizację, to jednak poświęcił nam cały dzień. Gdy mu dziękowaliśmy, powiedział zawstydzony: „To ja wam dziękuję. Przyjmując Was, czułem się tak, jakbym przyjmował samego Chrystusa, który przychodzi w drugim człowieku”. Raz jeszcze dziękujemy ks. Rafale!

Po obiedzie po raz ostatni zebraliśmy nasze rzeczy do autokaru i ruszyliśmy w drogę do Polski. Po drodze zatrzymaliśmy się jednak jeszcze w jednym świętym miejscu na Słowenii. Przed Mariborem skręciliśmy w odludną okolicę. Tam na sporym wzniesieniu znajduje się sanktuarium maryjne w Ptujskiej Gorze. W głównym ołtarzu jest niezwykła płaskorzeźba – Maryja ma rozpięty płaszcz, którym ogarnia dziesiątki ludzkich postaci, ludzi wszystkich stanów. Scena ta wyraża prawdę, że Maryja jest matką każdego z nas i wszyscy, bez wyjątku możemy uciekać się pod Jej macierzyński płaszcz i pod Jej obronę. W kościele znaleźliśmy także polski wątek. Z prawej strony na ścianie, odkryliśmy płaskorzeźbę św. o. Maksymiliana Marii Kolbego. Z powstaniem sanktuarium wiąże się opowieść o niewidomej dziewczynce, która odzyskała wzrok po modlitwach zanoszonych do Maryi. Ojciec niesiony porywem wdzięczności zbudował kościół.

Po modlitwie ruszyliśmy już bezpośrednio do Polski. Jechaliśmy całą noc i nad ranem dotarliśmy wreszcie do naszego Łowicza. Bo wszędzie dobrze, ale w Domu najlepiej 😉

Zaraz po przyjeździe całą naszą podróż zamknęliśmy wspólną Eucharystią, która była jednym wielkim dziękczynieniem Panu.

Jeszcze raz BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM NASZYM DOBROCZYŃCOM: Księżom Biskupom, Kapłanom, Siostrom Zakonnym i Wiernym Świeckim, dzięki którym mogliśmy zaplanować i zrealizować tegoroczną pielgrzymkę. Dziękujemy Wam za to, że w tej pielgrzymce byliście razem z nami modlitewnie, duchowo, a wcześniej – jeszcze przed naszym wyjazdem – wsparliście naszą wspólnotę seminaryjną finansowo.

Deo gratias +

Podobne