263. O SZUKANIU DROGI POWOŁANIA

8 CZERWCA 2012
admin

Agnieszka Napiórkowska:

* W tym roku już po raz ósmy diecezja łowicka, seminarium i siostry apostolinki są organizatorami Diecezjalnego Czuwania Modlitewnego w intencji powołań. Jakie są założenia tego spotkania?

Ks. Sławomir Wasilewski:

– Założenia są ciągle te same, dlatego, że czuwanie jest naszą odpowiedzią na apel Jezusa: „Proście Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Podobnie, jak w latach ubiegłych, zaplanowany został czas na modlitwę, śpiew, świadectwa ludzi już powołanych oraz na spotkanie z Bogiem żywym podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. W tym roku naszym hasłem były ewangeliczne słowa: „Spojrzał na niego z miłością”. Bo właśnie tak – z miłością – patrzy na nas Jezus. Doświadczenie takiego spojrzenia Jezusa winno nas zachęcać do tego, byśmy i my uczyli się patrzeć na Niego w ten sam lub przynajmniej podobny sposób.

* Wielu ludzi boi się nawet zapytać Jezusa, jaką przygotował im drogę.

– Nasze spotkania są adresowane do osób młodych, czyli do takich, które mogą podjąć w całkowitej wolności piękną decyzję na całe życie, bo wszystko jest jeszcze przed nimi. Chodzi o to, by pomóc im spotkać się z Jezusem żywym, bo z osobistego spotkania z Panem zawsze rodzi się coś dobrego. Organizując czuwania czy rekolekcje powołaniowe, nie mamy zamiaru wmawiać ludziom powołania do kapłaństwa, życia zakonnego czy małżeństwa. Przede wszystkim staramy się im pomóc usłyszeć od samego Jezusa, do czego On każdego z nich zaprasza. Dziś jest nie tyle problem z brakiem powołań, bo Bóg ciągle powołuje, ile z tym, że wiele osób boi się na powołanie pozytywnie odpowiedzieć. Liczba obecnych w seminarium jest istotna, ale jednak nie najważniejsza. Mówiąc o powołaniach, trzeba bowiem pamiętać, że statystyka nie należy do miar Bożych. W przypadku powołań chodzi nie tylko o ilość, ale głównie o jakość.

* Uczestnicząc w spotkaniach, młodzi ludzie nie powinni się obawiać, że będą agitowani do seminarium. Gdy mówi się o powołaniu, chodzi przecież o ukazanie różnych jego dróg.

– Zdecydowanie tak. Zarówno teraz, jak i w zeszłym roku, kiedy organizowaliśmy rekolekcje powołaniowe w seminarium, nie chodziło nam o jakieś „pozyskiwanie” kandydatów do seminarium. W trakcie grudniowych rekolekcji była mowa o powołaniu do kapłaństwa, był czas na świadectwo siostry zakonnej, ale także i na świadectwo małżeństwa z 11-letnim stażem i trójką dzieci. Bo chrześcijańskie życie w rodzinie to też powołanie.

* Dziś można chyba zaryzykować stwierdzenie, że wiele osób nie odpowiedziało na powołanie. W czym upatruje Ksiądz źródła takiego stanu rzeczy?

– Na pewno jest wiele powołań niepodjętych, nieodczytanych lub zagłuszonych. Żeby odpowiedzieć na wezwanie Jezusa, trzeba usłyszeć Jego wołanie. A do tego potrzebna jest cisza – ta zewnętrzna i ta w sercu. Z pewnością jest też pewna liczba powołań niezrealizowanych do końca. Zdarza się też, że ktoś słyszy głos, ale z powodu braku odwagi, ze względu na niewłaściwe wzorce lub lęk przed niezrozumieniem i wykpieniem nie idzie za nim. Powodem może być także to, że dzisiejszy człowiek ma własne wyobrażenie o seminarium i kapłaństwie. I widząc, że rzeczywistość nie zawsze pokrywa się z jego marzeniami, wycofuje się. By zdobyć się na odważną i pozytywną odpowiedź na Boże wezwanie, trzeba wiedzieć, że realizacja powołania nie zależy jedynie od czynników zewnętrznych, ale odbywa się we wnętrzu, w sercu. Kto słyszy ten głos w sobie, kto mówiącemu Jezusowi wierzy i ufa, kto dokłada do tego swoją miłość i odwagę, ten powołanie zrealizuje.

* Błędem jest chyba także założenie, że wstępujący do seminarium musi mieć stuprocentową pewność, że jest to jego droga?

– Kiedy sam byłem klerykiem w seminarium warszawskim, często chodziłem do ojca duchownego i mówiłem mu, że nie mam jeszcze stuprocentowej pewności, czy to jest moja droga. On mi wtedy odpowiadał: „I dobrze, że nie masz takiej stuprocentowej pewności. Ty możesz być pewien na 70, 80 albo 90 procent. Ileś procent z twojej pewności musisz zostawić Jezusowi”. Bo powołanie to nie tylko czysto ludzka kalkulacja. Potrzebna jest w nim przestrzeń, by mówić: „Jezu, ufam Tobie”. Pewność na sto procent daje klerykowi Pan Bóg w chwili udzielenia sakramentu święceń. Wówczas powołanie zostaje potwierdzone przez Kościół, biskupa, przełożonych i samego kandydata. Potem już na sto procent jest się księdzem, który ma służyć, ze świadomością, że w tej służbie wystarczy mu Bożej łaski.

* Na ile organizowane spotkania są potrzebne także klerykom?

– Jest to dla nich bardzo ważne. Alumni wiedzą, że inni na nich patrzą. Wiedzą też, że dziś nie wystarczają same słowa, ale potrzebny jest przykład życia. Jeśli jakiś młody człowiek widzi szczęśliwego i radosnego kleryka, o wiele łatwiej również w jego sercu może zrodzić się pragnienie zostania kapłanem. Czuwania modlitewne są dla kleryków naszej wspólnoty wielkim umocnieniem na obranej drodze. Ich obecność jest świadectwem oraz okazją do podziękowania wszystkim tym, którzy o seminarzystach pamiętają i za nich się modlą.

* Czy byłby Ksiądz zadowolony, gdyby na takie spotkania przyjeżdżali także narzeczeni, którzy chcieliby zapytać Jezusa, czy ich wybór jest słuszny?

– Nie mam nic przeciwko temu. Co więcej – byłbym szczęśliwy, gdyby po takim spotkaniu wrócili jeszcze bardziej utwierdzeni, że droga, którą wybrali, jest tą właściwą dla nich. Zachęcam, by jak najwięcej osób włączyło się w modlitwę o dobrą i świętą realizację powołań kapłańskich i zakonnych w naszej diecezji. Taka modlitwa nie może być sprawą tylko kapłanów, ale również i świeckich. Wiem, jak wielką duchową pomocą jest dla kleryków i moderatorów WSD w Łowiczu modlitwa wielu tysięcy wiernych. Przy tej okazji za to modlitewne wsparcie serdecznie dziękuję.

www.kosciol.wiara.pl/doc/1141983.Nie-ma-mowy-o-agitacji

Gość Niedzielny, nr 17/2012 – Łowicz

Podobne