100. Pielgrzymka do Rzymu – Triduum Paschalne (cz.II)

23 MARCA 2008
admin

Dzień szósty – Wielki Piątek. Pierwszym punktem tego dnia była wizyta u papieskich fotografów, aby każdy mógł nabyć sobie pamiątkowe zdjęcia z Mszy Krzyżma. Czas szybko upłynął i trzeba było stanąć w kolejce do Bazyliki Świętego Piotra na Liturgię Wielkiego Piątku. Po kilku godzinach oczekiwania udało nam się zająć miejsca w bazylice. Tam spotkaliśmy Księdza Kardynała Zenona Grocholewskiego, który z całego serca nas pozdrowił.

O godzinie 17. rozpoczęła się Wielkopiątkowy Obrzęd. Cisza i skupienie towarzyszyły tym chwilom. Pomimo, iż Liturgia Słowa była proklamowana w języku łacińskim i włoskim można było zrozumieć i odczytać (jak kto potrafił) wydarzenia związane z Męką i Śmiercią naszego Pana Jezusa Chrystusa.
W pamięci zapadła nam również Adoracja Krzyża Świętego. Warto tu podkreślić pokorę Ojca Świętego, który podchodząc do ucałowania Krzyża, na znak uniżenia zdjął z siebie ornat i buty. Postawa ta ukazała nam jak mały i niegodny jest człowiek stający przed Bogiem.

Po zakończeniu Liturgii Wielkiego Piątku udaliśmy się pod Koloseum, gdzie od kilku już wieków sprawowane jest nabożeństwo Drogi Krzyżowej, któremu przewodzi sam Ojciec Święty. Mimo iż padał bardzo mocny deszcz wytrwale podążaliśmy za naszym Panem i Zbawcą, drogą na Kalwarię. Bardzo mocno utkwiły nam w pamięci rozważania poszczególnych stacji, które przygotował jeden z kardynałów.

Dzień siódmy – Wielka Sobota. To kolejny dzień w którym leje jak z cebra? Na dzień dzisiejszy przewidziana była wizyta u Świętej Wiktorii, Patronki naszej diecezji, w Subiaco. Musieliśmy wcześnie wyjechać, aby zdążyć na wieczorną celebrę Wielkiej Soboty. Podróż była długa, ale malownicze widoki Włoch (pomimo deszczu) umilały całą drogę. Nareszcie dotarliśmy do Subiaco. Niestety warunki atmosferyczne uniemożliwiły nam dostanie się do klasztoru położonego na górze, w którym znajdują się doczesne szczątki Świętej. Ze smutkiem musieliśmy zawrócić do Rzymu. (Dobrze, że Wiktoria jest w Łowiczu, bo to znacznie bliżej i taniej).

Po kilku godzinach, które obejmowały powrót z Subiaco, obiad i chwilę odpoczynku, udaliśmy się pod Bazylikę Świętego Piotra. Procedura wejścia taka sama jak przez całe Triduum: zajęcie miejsca w kolejce, rozmowy z obcokrajowcami (najczęściej dotyczyły osoby Jana Pawła II), ścisk, tłok – dwie godziny upłynęły i mogliśmy zajmować miejsca w świątyni. Każdy zajmował jakie tylko mógł, aby być blisko Ojca Świętego, i aby móc dobrze przeżyć ten święty czas.

W końcu nadeszła godzina rozpoczęcia Paschy. Światła w Bazylice Świętego Piotra zgasły, ogarnął nas mrok. Po chwili usłyszeliśmy głos Ojca Świętego zachęcający nas do przeżywania Paschalnych Tajemnic. Podczas procesji do głównego ołtarza, mieliśmy możliwość ujrzenia papieża Benedykta XVI w otoczeniu wielu kardynałów i biskupów, którzy tak jak on nieśli świece symbolizujące Światło, którym jest Jezus Chrystus. Uczestniczenie w Wigilii Paschalnej było dla nas wszystkich ogromnym przeżyciem i bardzo bogatym doświadczeniem, dopełnieniem radości ze Zmartwychwstania Naszego Pana Jezusa Chrystusa, było błogosławieństwo Ojca Świętego, którego udzielał wiernym, kiedy asysta kierowała się już do wyjścia. Z tą radością i pełnią sił duchowych powróciliśmy na nocleg do domu polskiego na Via Cassia.

Dzień ósmy – Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego. Po szybkim wstaniu i porannych modlitwach udaliśmy się z wielką radością przed Bazylikę na Plac Świętego Piotra. Bardzo cieszyliśmy się z tego iż udało nam się zając bardzo dobre miejsca oczekując na niedzielną Eucharystię Zmartwychwstania Pańskiego. Bardzo zasmucił nas padający deszcz i wiosenna burza, która przeszła nad Watykanem, lecz nasza radość ze Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa była dużo większa niż cały ogrom wody spadającej z nieba. Nasz pobyt w sercu Kościoła zakończyło upragnione i długo oczekiwane błogosławieństwo Urbi et Orbi. W tym dniu zakończył się nasz pobyt w Rzymie.

Kolejnym miejscem do którego udaliśmy się całym seminarium było franciszkański klasztor w Foligno leżącym niedaleko Asyżu. Tam przyjęli nas (jak zawsze radośni) kapucyni. Miłym zaskoczeniem były odwiedziny Ojca Gwardiana, który okazał się naszym rodakiem.

Podobne